Historia pewnej znajomości

To jest mój Kwiat Miłości – tak go potocznie nazywam. Aktualnie wygląda jak dywan z kwiatów, a właściwie z liści, bo to co widać, to nie kwiaty, a liście. Kwiaty też miewa, takie malutkie lilijki, ale tylko kiedy jest w fazie kwitnienia, a ten jest akurat w fazie wzrostu. Znowu.

Dawno, dawno temu zobaczyłam go w Legnicy, w mieszkaniu mojej Babci i zapragnęłam mieć. Byłam wtedy dzieckiem – jeszcze w szkole podstawowej – i w ogóle nie potrafiłam zajmować się kwiatami. Babcia, która zresztą mnie wychowywała, powiedziała, że takiego kwiatka trzeba ukraść, żeby się przyjął. Przez lata jeżdżąc do niej z rodzicami, później już sama pociągiem, a następnie samochodem z własnymi dziećmi, regularnie kradłam jej szczepki z tego kwiatka i nic. Żadna się nie przyjęła. Babcia się śmiała i mówiła: “Dziecko! Nie masz ręki do kwiatów!”

I przyszedł w końcu taki dzień, że miałam już własny dom w Poznaniu, a Babci już na tym świecie nie było. Pojechałam na zakupy do galerii handlowej i wracając z nich przez zupełny przypadek zobaczyłam na stoisku z kwiatami w korytarzu tej galerii, dokładnie takiego, małego kwiatka w doniczce i kupiłam go. Kwiat rósł sobie, aż pewnego dnia zrobił się brzydki i zaczął wyglądać mizernie. Nie wiedziałam co zrobić, więc wyrwałam liście, po czym chcąc przesadzić dostrzegłam, że w ziemi są takie małe jakby cebulki. Cebulki wyciągnęłam i wsadziłam do nowej ziemi dla kwiatów. I kwiat rósł od nowa, aż do zakończenia swojego cyklu. Przez dobre 13 lat przesadzam mojego kwiatka, kiedy mizernieją mu te kolorowe liście i on na nowo odbija i rośnie coraz piękniejszy. Przez ten czas nie obyło się oczywiście bez “tragedii”. Został nie raz przelany, aż zgniły liście i zasuszony w czasie urlopu, aż wszystkie zwiędły, a i tak zawsze po przesadzeniu rośnie na nowo. Za każdym razem jak jego cykl się kończy, przy okazji go rozsadzam na kilka kwiatków osobno, żeby podarować innym. Obdarowałam nim już ze 20 osób, a mimo to mój jest coraz większy!

Jakieś pół roku temu przy zakupie ziemi do kwiatów w kwiaciarni sprzedawczyni zapytała po co mi ta ziemia, więc opowiedziałam tą historię. Ona na to, że z tym kwiatem w ogóle się tak nie postępuje i że on po cyklu potrzebuje do roku odpoczywać, aż cebulki kompletnie się zasuszą i dopiero wtedy rośnie na nowo. Zaśmiałam się tylko, więc i ona się zaśmiała, i powiedziała: “Wie Pani co?! Ten Pani kwiat to chyba jest naprawdę Kwiat Miłości i do tego musi go Pani bardzo kochać!”

Pewnie, że tak! Babcie – choć kochane i Kwiaciarki – choć specjalistki, nie zawsze mają rację. A z tą Miłością musi być najwyraźniej jak ze Szczęściem –  “… taka rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli” – jak powiedział Albert Szweizer 😉.