Na co komu dziś …

Jakieś dwa tygodnie temu szłam sobie na zakupy w centrum Warszawy. Zatrzymała mnie pewna kobieta pytając, czy nie wzięłabym tego kwiatka. Powiedziała, że dostała go od “kogoś” i nie może zabrać do domu, a ponieważ pasuje do moich włosów pomyślała, że może go wezmę.

Nie lubię w ogóle robić zakupów, a tym bardziej z takim “balastem”, ale zgodziłam się, że gerbera piękna i lubię ten kolor. Zrobiło mi się też trochę żal, że taki prezent – nieważnie jak bardzo skrywany – dany od serca miałby być wyrzucony do kosza. Podziękowałam i zabrałam na zakupy, a później do domu. Szłam uśmiechnięta, ludzie się na mnie patrzyli.

Ta gerbera stała w wazonie całkiem długo. Do końca wyglądała jak gdyby nigdy nic. Wielokrotnie wyrzucałam zwiędnięte kwiaty, ale coś takiego zobaczyłam po raz pierwszy – wracam z pracy do domu, a na stole garść dmuchawców.

Pomyślałam sobie wtedy …

Jak coś jest, to jest. Kwestionowanie tego nic nie daje, a przyjrzenie się czasem pozwala temu być dalej, a czasem przejść do przeszłości.

Przeszłość dla jednej rzeczy może być przyszłością dla drugiej.

Z każdej straty rodzi się zysk w innym miejscu.

I najważniejsze … mogła go zabrać do domu!

Każdego dnia milion możliwości. A jak ich nie wybierasz? To następnego dnia kolejny milion.

Na co komu wczorajsze ?! 😉