Zmiana perspektywy

Skaleczyłam się ostatnio w palec – nożem. Bardzo mocno. Od razu nie bolało – wiadomo – bardzo boli dopiero po chwili. Nie miałam pod ręką żadnego opatrunku ani plastra, więc pomyślałam, że popatrzę co się dzieje. I patrzyłam jak rana przestaje krwawić i zaczyna się zasklepiać. A jak się zasklepiła po prostu opłukałam rękę i już. Byłam w sumie nawet zaskoczona, że aż tak szybko poszło. Następnego dnia kupiłam plaster i zakleiłam ranę. Po sprawie – pomyślałam. Ale po sprawie nie jest do dziś, bo choć minęły dwa tygodnie to ciągle mam głęboką bliznę. Goi się i zagoić nie może, chociaż na wierzchu już od dawna rany nie ma.

To w sumie była to głęboka rana, czy niezbyt?

I właściwie co o tym decyduje – czas gojenia, czy efekty lub inaczej brak śladów?

I w końcu … co do cholery zrobić ze śladami??

A no nic. Nic się nie da zrobić. Bo są takie sytuacje, w których można coś zrobić i takie, w których nie można. Jedyne co można, to zmienić podejście – zaakceptować. A to jak wiadomo trwa. Nieraz długie lata.

Od razu przypomina mi się historia z pracy sprzed „wieków” dotycząca zaakceptowania sytuacji właśnie. Mój kolega z Poznania strasznie się wkurzył podczas rozmowy z klientem. Nic nie mógł zrobić, do klienta tylko się uśmiechał, nie mógł nawet do niego burknąć. Kiedy wrócił do biurka zaproponowałam, żeby pomimo wszystko uśmiechnął się na siłę i mówił: „Hahaha”. Mój tekst jeszcze bardziej wyprowadził go z równowagi, więc od razu tak zrobił. Uśmiechnął się sztucznie rozzłoszczony i zakrzyczał: „Hahaha k….. hahaha!”.

Bo jak ktoś ma rany albo emocje to łatwo jest nam doradzać mu: zaakceptuj, uspokój się, bądź ponad to. A jak sami mamy, to trudno nie tylko spróbować, ale nawet wysłuchać tego co ktoś radzi. Bo niby co on o tym wie?

Patrzyłam w piątek – wraz z dużą grupą ludzi na całym świecie 😊 – na zaćmienie księżyca. Do tego było widać Wenus i Marsa oraz spadające Perseidy. Wprost przepięknie. Najpiękniej jednak dla mnie stało się dopiero wtedy jak zaćmienie zaczęło ustępować i po lewej stronie księżyca odsłonił się niesamowity blask. Lubię księżyc, ale zdecydowanie bardziej słońce. Widząc to ucieszyłam się więc mówiąc – „Jak słońce!”. Było pięknie, niewątpliwie, ale przecież to nie było słońce! To był  księżyc, ten który nawet nie świeci własnym blaskiem. Też piękny, jednak nie pełen świetlistego żaru jak słońce.

Po nocy dzień, po burzy słońce – znam to jak każdy. A jednak w momencie, gdy się coś wydarza nie rozumiem, nie widzę i nie jestem w stanie nic przyjąć?  Jak to jest, że po południu jest mi ciemno, bo chmury, a w nocy podczas pełni jasno i spać nie mogę? Jakie ciemne jest to ciemno i jakie jasne jasno?

No jasne, że to może być nieraz dokładnie TO SAMO raz nazwane tak, a raz tak. Bo jest dostrzegane w innym kontekście – z innej perspektywy właśnie.

A kiedy NAM się wydarza i nagle wszystko zmienia, to perspektywę mamy tylko jedną – SWOJĄ.

Rada dla doradzających – NIE DORADZAJCIE

Rada dla dotkniętych czymś nagłym – NIE SŁUCHAJCIE

Dla jednych i drugich – POSTAWCIE SIĘ W SYTUACJI TEJ DRUGIEJ OSOBY lub POSTAWCIE SIĘ W SYTUACJI INNEJ OSOBY w ogóle.

Efekty bywają oszałamiające, bo nagle staje się po prostu oczywiste z jakiego powodu ten ktoś tak, a nie inaczej się zachował i z jakiego powodu ja tak się zachowałam. Po co wydarzyło się to, czy tamto i co z tego można mieć dobrego.

Stoisz – połóż się, padłeś – powstań. I przyjmij co możesz, czyli inne spojrzenie na sprawę NA WŁASNYCH ZASADACH!