Przyszłam na świat 20.03.1979 r. Potwierdza to dokument o nazwie Karta informacyjna leczenia szpitalnego datowany na 24.03.1979 r. znaleziony ostatnio w domu rodzinnym. Rozpoznanie brzmi „poród naturalny spontaniczny” w 37 tygodniu ciąży. Dokument wskazuje jednoznacznie, że moja mama została ze mnie wyleczona 😊
Cierpienie i cud narodzin. Ciemność i światło.
W ubiegłym tygodniu zaniemógł mój tata. Spędziłam kilka godzin na szpitalnym oddziale ratunkowym. Wszystko poszło ostatecznie dobrze, ale nie dla każdego z tam przywiezionych. Niektórzy od razu trafiali na inne oddziały i operacje, i sądzę, że być może nie udało się ich uratować. Opuszczali ten świat. W międzyczasie zaś z windy usytuowanej bezpośrednio obok tej intensywnej terapii ciągle wyjeżdżały świeżo upieczone mamy i tatusiowie z maleństwami w nosidełkach. Wychodzili z porodówki by tego świata za chwilę po raz pierwszy doświadczyć.
Tak jest. Tak jest od zawsze. Tak jest też w codziennym życiu.
Momenty olśnienia w gąszczu ogólnego nicnierozumienia.
Wartość samego człowieczeństwa w morzu rzeczy materialnych.
Taka sama wartość człowieczeństwa.
Nawet jak wg siebie lub innych nic nie osiągam.
Nawet jak wg siebie lub innych nic nie znaczę.
Nawet jak wg siebie lub innych nic nie potrafię.
Wyposażona w pakiet „wartość+piękno” w cudzie samych narodzin.
Jak gwiazda na niebie spędzam swoje życie. Ja gwiazda.
Tylko w ciemności możesz zobaczyć gwiazdy – powiedział Martin Luter King.