Ostatnio sporo osób zwraca się do mnie z problemami dotyczącymi dzieci i nastolatków. Na co dzień pracuję wyłącznie z ludźmi dorosłymi, jednak mam poza domem dwoje własnych, niezależnych, mądrych i zaradnych ludzi, których sama wychowałam. Przemyślałam ten temat pod ich kątem i najważniejsze co przyszło mi do głowy (poza tym oczywiście, że nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę idealną matką) to to, ile czasu poświęciliśmy na rozmowy.
Ciekawość ludzi to jedna z moich kluczowych życiowych wartości. Ta ciekawość prowadzi mnie do rozumienia i ta ciekawość mnie rozwija. Odróżniam ją od ciekawskości – dotyczącej układów, tego co pasjonującego lub dramatycznego u ludzi. Plotki, pierdoły i sensacje nie są w kręgu moich zainteresowań, dlatego od wielu lat nie oglądam telewizji i nie przystaję z ludźmi, którzy tego typu wiedzę mi oferują.
Wokół mnie każdego dnia pojawiają się natomiast normalni ludzie z normalnymi ludzkimi problemami. Każdy jakieś ma. I chociaż wiem, że rozmowa bardzo w nich pomaga, to wiem też jak trudno jest rozmawiać. Szczególnie więc ważne jest mieć odwagę by zadać pytanie i zobaczyć perspektywę tego drugiego człowieka. Nieistotne czy to dziecko, kolega z pracy, czy sąsiadka. Sytuacja ta bardzo na Ciebie wpływa, nie wiesz co się dzieje i nie dowiesz się jeśli nie zapytasz.
Każdy ma prawo odmówić rozmowy, ale warto zapytać. Warto zapytać, bo może to dziecko, kolega z pracy, czy sąsiadka właśnie chce porozmawiać. Być może boisz się zapytać, bo nie wiesz jak to zrobić? Marzenie o zadaniu pytania idealnego możesz od razu odłożyć między bajki. Nie ma pytań idealnych. Rozwikłanie sprawy to proces, któremu warto zaufać, odkładając na bok perfekcjonizm. Zaufaj sobie i zadawaj pytania, pamiętając, że:
Pytania zawiłe (kaskadowe lub kilka jednocześnie)
Utrudniają udzielenie odpowiedzi. Pomyśl jak to jest kiedy ktoś zadaje Ci kilka pytań na raz albo wielokrotnie złożone pytanie. Nie wiadomo co powiedzieć. Miarą zawiłości pytania jest reakcja drugiej osoby. Na pewno ją zauważysz. Jeżeli tak, użyj prostego języka, a w pytaniu zawrzyj pojedyncze kwestie.
Pytania interpretujące
Powodują, że drugi człowiek już po pytaniu słyszy, że masz własną interpretację zdarzenia lub jego zachowania, a przecież ważna dla Ciebie jest jego interpretacja. Nie projektuj swoich przemyśleń i obaw na niego, staraj się jedynie o to, by doprecyzował co się dzieje. Niech jego interpretacja rozwieje Twoje założenia.
Pytania retoryczne
Nie służą uzyskaniu odpowiedzi, a skłonieniu do przemyśleń. Nierzadko odpowiedź na nie jest już znana. Jak działają w rozmowie? W najlepszym razie nic nie wnoszą. Często niosą ze sobą osąd, mają zabarwienie emocjonalne i mogą niszczyć relację. A przecież, żeby rozmawiać, potrzebujemy pozostać z drugim człowiekiem w relacji partnerskiej.
Pytania naprowadzające
Naprawdę chcesz się dowiedzieć, czy już wiesz? To ich efekt. Często są to pytania zamknięte – zaczynające się od „czy” – które zamykają człowieka na możliwość swobodnego myślenia. Lepiej otwierać rozmowę zadając pytania otwarte, na które ktoś może udzielić własnej, nowej odpowiedzi.
Pytania „dlaczego”
Powodują, że drugi człowiek czuje przymus tłumaczenia się. Są sugerujące, zawierając w sobie wyrzut lub ocenę. Te również zamkną drugiego człowieka na rozmowę.
Przerywanie zbyt często
Może być odebrane jako niesłuchanie, wścibstwo, zgubienie wątku lub to, że raczej jesteś zainteresowany tym co Ty myślisz. Może wynikać z niedopasowania do tempa myślenia drugiego człowieka albo niecierpliwości. Jeśli łapiesz się na tym bądź uważny i cierpliwy. Chcesz przecież prowadzić rozmowę, a nie ją zakończyć.
Przerywanie zbyt rzadko
Nie pozwala być w dialogu. Czasem doprowadza do tego, że drugi człowiek popłynie opowiadając historię, a nie mówi o sobie w tej historii. To mu wcale nie pomoże. Uniemożliwia też Twoją odpowiedzialność za efekt – przecież rozmawiasz, żeby ewentualnie móc pomóc.
Pracuję z osobami z problemami zawodowymi, z którymi mogą sobie sprawnie poradzić, bo zadaję im pytania, a oni udzielają sobie dobrych odpowiedzi. Dobrych dla nich. Bo problemy można rozwiązać i nieważne, czy ma je dziecko, kolega z pracy, czy sąsiadka. Można i warto.