„Wracam do siebie, żeby znowu być
Można znów pisać i otwieram drzwi”[1]
Tak jest teraz.
A przedtem, pewnego dnia, tak po prostu, pomiędzy ważnymi spotkaniami służbowymi, wyskoczyłam na wizytę kontrolną do lekarza. I dowiedziałam się tam, że coś się stworzyło we mnie, sprawa jest poważna i przewidzianych być może dla mnie kilka dramatycznych perspektyw, które koniecznie trzeba wykluczyć albo ustalić która jest prawdziwa.
A trzeba dodać, że wcześniej już byłam zmęczona, przepracowana, miałam nawet wynikające z tego dolegliwości i … absolutnie wszystko ignorowałam.
Wróciłam do domu i zaczęłam:
– rezygnować z dodatkowych aktywności zawodowych,
– ograniczać wyjazdy i kontakty towarzyskie,
– odpoczywać, spać, płakać, planować, konsultować się i znowu spać.
I martwić się, i stresować, organizować przyszłość tak jakby jej już za chwilę nie było, a w tak zwanym międzyczasie, dzieją się przecież normalne sprawy, w których trzeba pozować do normalnych zdjęć, pracować i trzeba przecież jakoś normalnie żyć. I tak kilka miesięcy.
Wtedy człowiek ma za zadanie dowiedzieć się co to dla niego znaczy w tej chwili normalnie i po co to?
Co w tej nowej sytuacji mu działa, a co nie?
Co mu pomaga, a co nie?
Stworzyć listę potrzeb i prosić o pomoc.
Bardzo trudne to wszystko dla osoby tak niezależnej jak ja, będącej w tak czarnej d. psychicznie jak wtedy.
No i poprosiłam. I oczywiście dostałam pomocy więcej niżbym kiedykolwiek oczekiwała.
I jestem już po operacji i czekam na wyniki, które na 99% będą jednak nie tak dramatyczne jak przypuszczali lekarze.
Dlaczego to się stało?
Może dlatego, że „nie da się tak żyć, żeby zawsze być reklamą szczęścia”.
Wy to wiecie i ja też.
„Wracam do siebie, żeby znowu być
Można znów pisać i otwieram drzwi”
A gdyby komuś z Was zdarzyło się coś takiego, proszę odezwijcie się.
Bardzo trudno wtedy rozmawiać, a szczególnie wtedy warto.
[1] Tekst z piosenki Wracam do siebie Kuby Badacha, do posłuchania tu: https://www.youtube.com/watch?v=8RDm8bAiSGA&list=RD1d4rmMkQ510&index=8