Siedzę w domu, podlewam ogród i zupełnie nic nie robię. Tym razem nie dlatego, że tak chcę tylko dlatego, że nie mam siły. Tak zwyczajnie. Woda szumi, tęcza się robi w słońcu, jestem.
Ostatnie dni były bardzo intensywne. Poznałam nowych ludzi, zobaczyłam tych dawno niewidzianych, ŚWIETNIE SPĘDZIŁAM CZAS! Chcąc jednak zdziałać jeszcze to czy tamto zaniedbałam trochę sen i odpoczynek. Bo było tyle do zrobienia, bo było tyle do zobaczenia, bo mogę. A o to akurat natura się zawsze upomni! Zagapiłam się więc na drodze i miałam zbyt ostre hamowanie, obtarłam stopę w zbyt długim marszu, wbiłam sobie drzazgę w palec, bo nie miałam czasu założyć rękawic przekładając deski z samochodu do garażu.
Wiem kiedy mam dość i wiem jakie to będzie miało konsekwencje, a mimo to jeszcze raz, jeszcze coś …
Jestem. Oczywiście, że jestem tam gdzie właśnie jestem, ale jakoś tak nie na sto procent, nie w pełni obecna. To mi przypomina „bujanie w obłokach”. Pomarzyć piękna rzecz i warto jak najbardziej, żeby się trochę zmotywować, zainspirować. Trochę …
Tyle mam możliwości o ilu wcześniej nawet nie śniłam. I one wszystkie są dostępne naraz. To czym to się właściwie różni od „bujania w obłokach”? A właśnie! Tak samo zaprząta mój umysł. Warto im się przyjrzeć chwilę, zastanowić, które najważniejsze i wybrać. Tylko niektóre. Tylko trochę. Dość by się zmotywować i zainspirować, i trochę, by czuć jakość bycia, a nie skakać od wydarzenia do wydarzenia.
Jutro jadę na urlop. Wschodnia strona Polski od Zakopanego aż do Augustowa. Poznam nowych ludzi, zobaczę tych dawno niewidzianych. Świetnie spędzę czas i mam nadzieje również mądrze odpocznę. Na pewno nie jak robot, choć oczywiście jak to ja – z głową w chmurach 😉