Miłość albo strach

Na niebie pojawiła się dziś tęcza chociaż słońce świeciło zaledwie chwilę. Jechałam akurat samochodem, zachwyciłam się. Było około godziny jedenastej. Przez dalszą część dnia wiał wiatr i padało co sprawiło, że nawet dość wysoka jak na tą porę roku temperatura nie była w ogóle odczuwalna.

Gdzieś ponad chmurami na pewno jest słońce – pomyślałam – widziałam je dziś i widziałam je ostatnio z samolotu, chociaż w Warszawie było bardzo pochmurno.

Jakie trzeba mieć szczęście, żeby w taki pochmurny dzień zobaczyć tęczę?
I jaki trzeba mieć dobry nastrój, żeby w taki dzień myśleć o słońcu?

Mam dziś szesnastą rocznicę rozwodu. Wiem, wiem … kto pamięta takie rzeczy?! Ja pamiętam.
Czasem się zastanawiam – patrząc w przeszłość – jak to możliwe, że mogę teraz robić co lubię i przebywać ze wspaniałymi ludźmi na co dzień, przemierzać Polskę wzdłuż i wszerz, śpiewać na głos za kierownicą, być sobą i pozostawać sobą w trudnych sytuacjach. Nie „zgrywać chojraka” i nie „kleić głupa”. Popłakać czasem i czasem się pośmiać. Normalnie, bez ciśnienia.

Przebiśniegi rosną w moim ogrodzie chociaż jest styczeń.
Żywa choinka trzymała się wyjątkowo długo chociaż nie piła wody i wywróciłam ją w Sylwestra :).

Takie rzeczy się zdarzają. Wystarczy być po prostu w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie by je dostrzec.

„Szczęście wśród inteligentnych osób to najrzadsza rzecz, jaką znam.” – powiedział Ernest Hemingway.

Więc co wybieram? Miłość czy strach?