Szczęśliwa siódemka, czyli jak zrobić coś z niczego

Pojechałam dziś rano na pływalnię nie tyle popływać, co wygrzać się w jacuzzi. Zmusiłam się oczywiście, bo pogoda fatalna, a dodatkowo trzeba pojechać trochę wcześniej, żeby mieć jeszcze prawdziwy relaks, a nie współ-relaks z setkami innych osób. Wchodzę za próg i patrzę na numery szafek, prawie wszystkie wolne, więc szukam siódemek. Znalazłam – uśmiech – moje 😊 Nie miałabym tej chwili, gdybym nie wyszła.

Zauważyłam – co nie jest wielkim odkryciem – że jak się na coś zafiksuję, ktoś mi coś powie albo zwróci na coś uwagę, to jakoś tak się dzieje, ze wokół nagle wszystko jakby się składa w tym kierunku. To siła sugestii. Czasem coś jest tylko powiedziane w przelocie, jednak jak już się wystraszę albo uwierzę to po prostu na tym skupiam swoją uwagę. I widzę to co z tym związane i siłą rzeczy robię to co mnie do tego przybliża. To może nie być dla mnie dobre, dlatego teraz zwracam uwagę również na to, co kto do mnie mówi i po co to robi. Mam w rodzinie taką historię. Babcia opowiadała, że jej najmłodsza córka jest niby-wcześniakiem. A było to tak, że jak już babcia miała troje dzieci, to postanowiła więcej nie mieć. Wtedy przyszła do niej sąsiadka i zasugerowała, że jakoś tak wygląda jakby była w ciąży. Babcia przeryczała pół nocy, bo w domu się nie przelewało. Jednak od razu przypomniało jej się, że kiedyś cyganka na ulicy powiedziała, że będzie miała czworo, więc postanowiła się z tym pogodzić. Pogodzić się długo nie mogła i swój stan trzymała trochę w tajemnicy rozmyślając tylko. A potem jak już przyszedł czas na powitanie nowego członka rodziny, to okazało się, że się nie rodzi i nie rodzi. I urodziła się mała kobietka więcej niż miesiąc po czasie. Bo prawda była taka, że babcia wcale w ciąży jeszcze nie była, kiedy miła sąsiadka, wykorzystując jej chwilową „niedyspozycję wizualną”, zasugerowała stan błogosławiony.

Kilka lat temu zaczęłam kolekcjonować zdjęcia tablic rejestracyjnych z siódemkami – z co najmniej trzema siódemkami pod rząd. Sprawdziłam dziś, pierwsze są z przełomu 2012 i 2013 roku. To nie był najlepszy czas w moim życiu, ale też już nie najgorszy. Chciałam być szczęśliwa, ale nie wiedziałam za bardzo jak to zrobić. Siódemki – zgodnie z powiedzeniem – przynosiły szczęście, a ja mieszkałam pod siódemką nie pierwszy już raz. Dla rozrywki poszukałam sobie zajęcia i wyzwania jednocześnie. Te tablice z siódemkami to nie była taka łatwa sprawa, bo trudno chodzić i ciągle patrzeć na tablice, ale ponieważ dużo jeździłam zaczęłam zwracać na nie uwagę i w końcu zaczęłam tego zauważać coraz więcej. Zdarzyło się, że ścigałam jakieś auto na autostradzie i zdarzyło się, że zatrzymywałam się w podróży, żeby cyknąć fotkę. A ponieważ moje „siódemkowe” zachowania były niespodziewane i niestandardowe, to działy się również w towarzystwie znajomych. W końcu i oni nauczyli się, że potrafię, np. wybiec na ulicę z telefonem, za to jak wracam to radość na mojej twarzy mówi wszystko. Niektórzy pytali, więc opowiadałam, że zbieram te tablice. Zabawę zakończyłam jak stuknęło trzysta. Powiedziałam sobie wtedy: teraz tylko cztery i więcej. I mam już co najmniej sto tablic z czterema i pięć tablic z pięcioma siódemkami. I nie tylko tablic. Szczęśliwe siódemki widzę wszędzie i zawsze się uśmiecham. Licznik w samochodzie, reklamy, szafki – jak widać na zdjęciu.

Zaraziłam tym szaleństwem mnóstwo ludzi, bo mam sporo znajomych w różnych częściach kraju i nie tylko w kraju. Ślą mi zdjęcia z coraz to ciekawszymi tablicami. Uśmiech mi z twarzy nie schodzi. Każdy kto cyknie fotkę choć przez chwilę o mnie pomyśli. Nawet jeżeli tylko przez pięć sekund, to zawsze szczerze i serdecznie. Drugi człowiek. Prawdziwy człowiek. Prawdziwy luksus i prawdziwa jakość w naszym codziennym, zabieganym życiu.

Wiele osób mnie pyta – szczególnie tych nowo poznanych – jak to się stało, że jestem sama. Czasem opowiadam więcej, czasem nie, ale zawsze wtedy mówię, że nie czuję się sama, bo jestem szczęśliwa. Jestem. Po prostu chcę i mogę. Szukam i znajduję. Bo kontakt z drugim człowiekiem mam zawsze jakościowy. Nawet jeśli krótki to najwyższej jakości, a nie tylko „jakiś”. Bo na „byle jakiś” nie mam czasu. Bo na „bylejakość” nie ma w moim życiu miejsca.

Możesz znaleźć swoje szczęście. I może to nie mieć żadnego związku siódemką 😊